Do rozwinięcia dzisiejszego tematu jak zwykle zainspirowaliście mnie Wy :) Bardzo często w komentarzach pojawiają się dylematy w stylu: "czy zniszczę włosy, jeśli będę prostować je raz w tygodniu?". Częstotliwość oczywiście przewija się różna, jednak istotą problemu jest pytanie, czy prostownica to naprawdę takie zło wcielone i czy faktycznie niszczy nieodwracalnie włosy już po jednym użyciu? Jak wyprostować włosy i jednocześnie ich nie zniszczyć?
Wielokrotnie powtarzałam Wam, że podstawą doprowadzenia zniszczonych włosów do dobrego stanu jest odstawienie czynników niszczących, którymi zazwyczaj są właśnie prostownica oraz rozjaśnianie. Oczywiście nadal podtrzymuję swoje zdanie i jak najbardziej uważam, że nie jest możliwe uzyskanie tafli zdrowych (zarówno wizualnie jak i wewnątrz) włosów przy jednoczesnym codziennym sięganiu po prostownicę. To właśnie to urządzenie przed kilkoma laty doprowadziło moje włosy do opłakanego stanu i widocznie popalonych końców nie do odratowania. Z drugiej strony, proste włosy były dla mnie w tamtym okresie dosłownie obsesją, więc nie tylko prostowałam je codziennie rano, ale często także poprawiałam efekt popołudniu. Nie wyobrażałam sobie nawet żadnego wyjazdu bez prostownicy. Jestem pewna, że wiele z Was przeżyło to samo kilka lat temu, kiedy to prostownice przeżywały lata swojej świetności a proste jak druty włosy były szczytem marzeń. Jednocześnie w tym czasie dbanie o włosy nie było tak rozpowszechnione i szeroko omawiane jak dzisiaj, moja i moich koleżanek pielęgnacja opierała się na szamponie i odżywce, o ile nie samym szamponie. Czy jednak w użyciu prostownicy można zachować umiar i używać jej w sposób nieniszczący włosów?
Choć wspominałam Wam o tym kilka razy przy okazji innych postów, nigdy nie poruszyłam tego tematu osobno. Otóż nadal zawsze w łazience mam prostownicę, i choć nie prostuję często włosów na długości, prostuję krótsze pasma przy twarzy, czyli grzywkę. Robię to od zawsze, ponieważ moje włosy się wywijają, tym bardziej krótsze, a pofalowana grzywka nie wygląda moim zdaniem dobrze. Pasma, które mają stały kontakt z prostownicą to dwa dwucentymetrowe pasemka sięgające za brodę po obu stronach twarzy. Co prawda nie prostuję ich codziennie, ale około dwóch-trzech razy w tygodniu. To samo robiłam w czasach, kiedy prostowałam włosy codziennie i grzywka wyglądała wtedy tak samo jak długość, czyli tragicznie. Obecnie, mimo dwóch pociągnięć prostownicą dwa razy w tygodniu grzywka wygląda zupełnie tak samo jak reszta włosów, jest zdrowa, nie rozdwaja się, nie jest spalona. Dlaczego? To proste, podcinam ją częściej o większą ilość centymetrów niż długość a do tego moje włosy pielęgnuję zupełnie inaczej niż kilka lat temu, o czym oczywiście wiecie :) Na prostowanie włosów na długości decyduję się rzadko, ponieważ nie przepadam za sobą w tej wersji, ale za to zdarza mi się kręcić włosy lokówką mniej więcej dwa razy w miesiącu. Obecnie uważam, że choć prostownica na pewno nie jest dla włosów dobra, nie powinna ona być aż tak demonizowanym narzędziem w przypadku każdego. Choć na pewno prostownica niszczy włosy, można podejść do sprawy z głową.
Osoby, których włosy są widocznie zniszczone, nie powinny jednak sięgać po prostownicę. Jednak u dziewczyn, których włosy są zdrowe i przede wszystkim odpowiednio pielęgnowane, prostowanie co jakiś czas, nawet ten raz czy dwa w tygodniu nie powinno wyrządzić aż tak dużych szkód, pod warunkiem, że będą przestrzegać one kilku zasad:
1. Nigdy nie prostujemy włosów na mokro
Włosy mokre są kilkukrotnie bardziej wrażliwe na wszelkie uszkodzenia, a prostując je w tej formie po prostu je palimy. Nie warto też sięgać po prostownicę od razu po wysuszeniu włosów suszarką, ponieważ zawsze, choć włosy wydają się suche, są one nieco bardziej wilgotne niż zazwyczaj. Lepiej odczekać chociaż godzinę.
2. Nigdy nie prostujemy starym sprzętem z kiepskimi płytkami
Jeśli chcecie prostować włosy co jakiś czas, zainwestujcie w dobrą prostownicę z ceramicznymi płytkami i regulacją temperatury. Nie powinna ona także być ostro zakończona ani wyrywać włosów, co często się zdarza.
3. Dobieramy temperaturę do włosów!
Większość dziewczyn od razu włącza maksymalną temperaturę, co może być błędem. Lepiej przetestować jak prostownica sprawdza się na naszych włosach z niższą temperaturą, ponieważ może się okazać, że jest ona zupełnie wystarczająca. Z drugiej strony lepszym wyjściem jest jednokrotne przeciągnięcie prostownicy po danym pasemku z włączoną większą temperaturą niż dwudziestokrotne z mniejszą, dlatego temperaturę należy dobrać tak, aby była możliwie najmniejsza, ale żeby dawała efekt.
4. Nigdy nie prostujemy zniszczonych włosów
Absolutna podstawa. Sięganie po prostownicę po to, aby wygładzić suche i spuszone włosy jest tylko sposobem na pozorny i chwilowy efekt, który później niestety pogłębi problem.
5. Pamiętamy o zabezpieczeniu włosów odpowiednimi kosmetykami
Kosmetyki termoochronne nie powinny zawierać alkoholu, natomiast powinny bazować na silikonach. Nie powinny także zostawiać spalonego osadu na prostownicy.
6. Jeśli chcemy prostować co jakiś czas, skupiamy się na intensywnej pielęgnacji
Nie ma wyjścia, wzmożona pielęgnacja musi być :) Szczególnie warto pamiętać o olejowaniu i częstym nakładaniu bogatych, nawilżających masek.
7. Obserwujemy włosy
Jeśli zauważycie jakiekolwiek oznaki złego wpływu prostownicy na włosy jak suche końce, białe kuleczki na końcach włosów, wypadanie, plątanie, puszenie - zmniejszcie częstotliwość jej używania.
Co sądzicie o prostownicach? Sięgacie po nie często, w ogóle czy jedynie sporadycznie? Czy zgadzacie się z ich złą opinią? Dajcie znać w komentarzach :)
33 komentarzy
Mogę patrzeć na twoje włosy godzinami :) Są bardzo zdrowe i mają piękny kolor :)
OdpowiedzUsuńJa teraz nie używam wcale, chociaż czasem mnie kusi - szczególnie na końcówkach... Mimo wszystko uważam, że nawet przy używaniu jej raz w tygodniu podniszczamy włosy i czasem trudno to potem nadgonić :)
OdpowiedzUsuńno jasne :)
UsuńJa niestety nie wyobrażam sobie życia bez prostownicy i od kilku lat prostuję włosy prawie codziennie... Może w końcu pora na detox ;P
OdpowiedzUsuńzawsze interesuje mnie temat prostowania, bo jak Ty, choć odłozyłam prostownicę z czego jestem mega dumna, mam ją ciągle w łazience i zabieram na wyjazdy - chodzi o te krótsze pasma z przodu, które muszę nią traktować, bo tragicznie się wywijają. jednak z tego co ja widzę wpływa ona na ich stan, bo włosy z przodu wydają mi się w o wiele gorszej kondycji niż z tyłu. częściej też się kruszą, łamią i rozdwajają,co znów zaobserwowałam parę dni temu, dlatego tak trudno mi je podcinać - chciałabym je w końcu zapuścić, żeby można je było jakoś spiąć i przez to prostować mniej czy w ogóle, ale póki co ciężko do tego dojść, odrastają bardzo powoli. nie wiem co na to poradzić., staram się pielęgnować. taka chyba już ich uroda. ale moje włosy wciąż są w nie za dobrej kondycji, pewnie dlatego prostownica wpływa na nie gorzej niż u Ciebie.
OdpowiedzUsuńdziękuję za post idealny dla mnie !
OdpowiedzUsuńJa mojej używam praktycznie co drugi dzień dlatego zainwestowałam w dość porządną ;) często robie na niej również loki ;)
OdpowiedzUsuńHa, u mnie wkrótce ten sam temat. :D Zgadzam się z Tobą w 100%. :)
OdpowiedzUsuńto chętnie przeczytam :)
UsuńSuper! Zatem w Sylwestra prostuję moje kręciołki ! :D
OdpowiedzUsuńMam włosy suche, bo farbowane na blond. Mimo podcinania końcówek, masek, olejowania itd, moja lewa strona zawsze, ZAWSZE wygląda gorzej, końce odstają, jakby była bardziej zniszczona, chociaż to na drugim ramieniu noszę torebkę i po drugiej stronie śpię. Mój fryzjer powiedział, że większość ludzi tak ma, że jedna połowa wygląda gorzej, bo się podwija i częściej ociera, szczególnie o ubrania.
OdpowiedzUsuńW związku z czym, od czasu do czasu przeprostuję włosy, żeby wyglądały po obu stronach tak samo, ale zazwyczaj układam prostownicą tylko grzywkę.
Czy ktoś też tak ma, że pomimo wysiłków jedna strona wygląda znacznie gorzej?
Mi się kręcą włosy dosłownie w loki (warstwa przy szyi) tylko z prawej strony i to do połowy głowy (od nasady do połowy długości, końce są proste), przezabawnie to wygląda jeśli podczas suszenia ich nie wyprostuję na szczotce. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywały, nie wiem co nagle im się stało. :D
Usuńja też tak mam chociaż chyba tylko ja to widzę :)
UsuńSięgam po prostownicę, ale niezwykle rzadko, ponieważ zauważyłam, że moje włosy o wiele lepiej prezentują się zarówno wizualnie jak i w dotyku, gdy są naturalne. Kiedy je wyprostuję, nawet z odpowiednią dawką ochrony, są po prostu... sztywne. Też posiadam długą grzywkę, którą obecnie zapuszczam, ale jej nie prostuję. Wymyśliłam całkiem fajny sposób na podpięcie jej z tyłu głowy, tak, żeby nie wywijała się widocznie :D
OdpowiedzUsuńja chyba nigdy nie zapuszczę tych z przodu bo co urosną to mnie najdzie żeby podciąć :)
UsuńZnam ten ból... też często podcinam swoją :D
UsuńJeszcze kilka lat temu tak jak i Ty nie wyobrazalam sobie zadnego dnia bez uzycia prostownicy, bo wlosy proste to bylo moje marzenie. Przez 7 lat prostowalam wlosy dzien w dzien, obecnie nie robie tego od 2,5 roku, pozbylam sie wszystkich spalonych wlosow, dbam o nie i znalazlam taka fryzure ktora wspolgra z moimi lekko kreconymi wlosami i w ktorej dobrze sie czuje. Prostuje tak jak i Ty dwa razy w tygodniu po umycie dwa pasma przy twarzy, bo gdy chce je spiac w kucyk to te krotkie wlosy smiesznie odstaja na boki. Kilka dni temu tak z ciekawosci wyprostowalam cale wlosy i powiem szczerze, ze nie wyobrazam sobie siebie teraz w takiej nieco ulizanej wersji. Wreszcie zaakceptowalam i polubilam swoje wlosy - to jest moj najwiekszy wlosowy sukces. Zmiejszylam tez troche ich wypadanie, a obecnie caly czas walcze o ich gestosc. :)
OdpowiedzUsuńGratuluję :)
UsuńJa używam prostownicy bardzo rzadko, ale to tylko dlatego, że wolę falowane włosy :) kiedyś namiętnie prostowalam włosy, ale trochę odbiło się to na ich kondycji.
OdpowiedzUsuńJa swoje prostowałam kilka razy w tygodniu przez ok. 5 lat i potem zniszczenia były ogromne. Teraz po prostownicę sięgam rzadko, ale to nie dlatego że się boję ale po prostu pokochałam swoje naturalne fale :)
OdpowiedzUsuńKiedyś prostowałabym włosy po kilka razy dziennie (puszą się) dziś już się do swoich niesfornych fal przyzwyczaiłam i wolę je od prostych kosmyków :)
OdpowiedzUsuń"dwa dwucentymetrowe pasemka sięgające za brodę" no nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że długość do brody to trochę więcej niż 2 cm, hahah :) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńhaha chodziło mi o 2 cm szerokości :D
Usuńmistrz :D
Usuńojeeeeeeeeejku to przepraszam, na to nie wpadłam :D myślałam, że miało być dwudziesto albo dwunasto :) mój błąd!
Usuńe tam, można było tak zrozumieć :D
UsuńMoje włosy prostownica zniszczyła niestety strasznieeee ;)
OdpowiedzUsuńTeraz nawet po nią nie sięgam, wyobrażam sobie, jak taka temperatura musi niszczyć włosy, ajj ;)
Jestem takiego samego zdania co Ty :).
OdpowiedzUsuńSama kiedyś robiłam wpis na ten temat. Ja byłam uzależniona od prostownicy i mi to nie przeszło, ale zaczęłam bardziej nawilżać włosy . Stosuję również serum ochronne. No i co najważniejsze zmniejszyłam częstotliwość prostowania, według mnie prostownica nie jest wrogiem jeżeli używamy jej z umiarem i rozwagą :)
OdpowiedzUsuńA właśnie :D zapomniałam, nie wiem czy bawisz się w tego typu zabawy, nominowałam Cię do Liebster Blog Award 2014 :DD
OdpowiedzUsuńja swoje włosy strasznie zniszczyłam prostownicą, ale co tu się dziwić, jak prostowałam włosy codziennie przez 7 lat ;< na szczęście sie oamiętałam i jest coraz le;piej z nimi ;)
OdpowiedzUsuńmam włosy proste jak drut (nad czym często ubolewam) i prostownicy nie używam
OdpowiedzUsuńProstowalam wlosy przez 3 lata. Juz skonczylam z tym wlosy byly popalone na koncach i mocno wypadal. A teraz coraz bardziej podobaja mi sie moje falki:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twój komentarz. :) Staram się odpowiadać na wszystkie pytania. Jeśli Twoje pominęłam, zadaj je raz jeszcze, bo czasem część mi umyka.
Komentarze zawierające spam, lokowanie produktów i linki reklamowe do innych stron nie będą publikowane.