Cześć dziewczyny!
Tym razem jestem trochę później niż zazwyczaj, ale mam nadzieję, że znajdziecie jeszcze czas na wieczorny, blogowy przegląd. :) Chciałam pokazać Wam koniecznie jeszcze dzisiaj mojego ostatniego ulubieńca w kategorii makijażu oczu, upolowanego na ostatnich rossmannowskich promocjach. Jest to kosmetyk niesamowicie uniwersalny a zarazem bardzo niepowtarzalny. O czym mowa? O cieniu, a tak właściwie prasowanym pigmencie L'Oreal Infaillible o wdzięcznej nazwie 002 Hourglass Beige. W moim codziennym makijażu królują kolory szampana, piasku i złota, więc na pewno nie dziwicie się, że Hourglass Beige skradł moje serce. Zwłaszcza, że jest on bardzo warty uwagi nie tylko ze względu na swoje piękno.
Typowe pigmenty sypkie, choć bardzo efektowne, są dość ciężkie w użyciu dla początkujących oraz dla osób takich jak ja, poświęcających rano na makijaż nie więcej niż 15-20 minut. Mój pośpiech zdecydowanie skończyłby się większą ilością pigmentu sypkiego w oku niż na oku, więc cienie L'Oreal Infaillible są tutaj idealnym rozwiązaniem. Są one tak naprawdę prasowanymi pigmentami, dzięki czemu zachowują piękno, blask i niesamowitą zdolność do odbijania światła pigmentów przy jednoczesnych zaletach cieni, czyli łatwości aplikacji i większej trwałości. Jest to z tego co wiem jedyny tego typu produkt dostępny obecnie w drogeriach. Pigmenty te mają wytrzymać rzekomo 11 tysięcy mrugnięć (brawo dla marketingowców :)) i choć z oczywistych względów nie mierzyłam tego, to ich trwałość jest naprawdę imponująca. Pomimo tego, że pod koniec dnia nie mienią się już tak ślicznie jak na początku, to wciąż nienaruszone znajdują się na powiekach.
Hourglass Beige to ciężki do określenia kolor, bo jest mieszanką bardzo jasnego złota i szampana, przy czym nie ma widocznych drobinek i jest bardzo dobrze zmielony. Mimo ich braku zachowuje jednocześnie o wiele większą niż typowe cienie zdolność odbijania światła, dzięki czemu pięknie rozświetla i otwiera oko. Jego konsystencja jest dość "mokra" i na całą powiekę czy na jej środek łatwiej nałożyć go palcem, jednak już do rozświetlenia nim wewnętrznego kącika zdecydowanie wolę używać małego pędzelka. Co ciekawe, idealnie sprawdza się w roli rozświetlacza. Chciałabym móc dostać go w większej wersji, bo takiego właśnie rozświetlacza bez różowych tonów szukam od dawna bez skutku. Efekt tafli można stopniować, zaczynając od lekkiej mgiełki do naprawdę sporego blasku. Na zdjęciu niżej możecie zobaczyć jak wygląda na środku powieki i w wewnętrznym kąciku.
Niestety, nie jest to produkt bez minusów, jednak wszystkie można przeżyć, bo rekompensuje je jego piękno :) Regularna cena nie jest jakoś specjalnie zachwycająca, bo za 3,5 g słoiczek musimy zapłacić 40 zł. Jest to jednak cena do przełknięcia patrząc na jego wydajność. Troszkę się osypuje, zwłaszcza nakładany pędzelkiem, co możecie zobaczyć na moich rzęsach. Do tego zdjęcia nakładany był jednak w momencie, kiedy moje rzęsy były już pomalowane, więc gdy wykonujemy makijaż w normalnej kolejności nie ma z tym problemu. Niemniej jednak jest to produkt naprawdę godny uwagi, szczególnie dla osób lubiących tak jak ja rozświetlenie!
29 komentarzy
Uwielbiam go! Wykombinowałam, że równie dobrze, jak palcem, można go nakładać taką jakby gumową gąbeczką do cieni, mam taką z Donegal. To na pewno kosmetyk, który można użyć na 1000 sposobów :)
OdpowiedzUsuńooo tego nie próbowałam :)
UsuńŚwietnie rozświetla :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten kolor :D
OdpowiedzUsuńJest piękny, muszę go w końcu kupić :-)
OdpowiedzUsuńslicznie wyglada :)
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda na oku!
OdpowiedzUsuńja już widzę, że masz piękne rzęski! :D
OdpowiedzUsuńDzięki :D Mam nadzieję, że trochę rosną na Long 4 Lashes
UsuńAleż śliczny kolor! Ostatnio lubię takie błyskotki na powiekach!
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie się prezentuje, nie ma zbyt nachalnego blasku. :)
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda na powiece ;) Ja mam z tej serii ciemny fiolet i bardzo go lubię ;)
OdpowiedzUsuńmuszę pooglądać swatche :)
Usuńhej, postanowiłam się udzielić i przedstawić i poinformować Cię, że napisałam notkę zainspirowaną Twoim postem. Właśnie przy porannej kawie wertuję Twojego bloga i siedzę z maseczką z dodanym olejem na włosach :P
OdpowiedzUsuńa, i urzekłaś mnie opisem moich ulubionych perfum, Lolity Lempickiej :) używam na zmianę trzech zapachów, l'eau jolie, l de lolita i fleur corail, wszystkim już się ze mną kojarzą ;)
UsuńCześć :) Super, już idę czytać :) Lolita jest piękna, choć ja zdecydowanie najbardziej lubię klasyczną :)
UsuńMam go od dawna.Nakładam go palcem (jakoś pędzelkiem mi nie wychodzi).Na szczęście można go dostać w sklepach internetowych i wtedy koszt jego jest około 10 zł.
OdpowiedzUsuńTeż wolę palcem :) Nawet nie wiedziałam, że jest dostępny i to tak tanio!
UsuńKupiłam, pokochałam i poszłam do Rossmanna po 4 kolejne kolory :P
OdpowiedzUsuńWygląda pięknie, czaiłam sie na te prasowane pigmenty, a podczas Rossmannowskiej promocji je przegapiłam :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam efekt rozswietlenia, na Twoim oku prezentuje sie on wspaniale, wiec produkt laduje na liscie :)
OdpowiedzUsuńCześć!;)
OdpowiedzUsuńChciałam spytać o olejek arganowy. Czytałam, ze używany do olejowania w nadmiarze wysusza włosy. Czy to prawda? Udało mi się w mega promocji kupić 1l i nie wiem teraz, czy warto go używać na włosy:/
Pozdrawiam:*
Nieee, spokojnie możesz używać :) buziaki :*
Usuńale ślicznie wygląda oczko!
OdpowiedzUsuńStrasznie żałuję, że nie kupiłam go na Promocji w Rossmanie. Eh kupiłam tylko ukochany Forever pink!
OdpowiedzUsuńBędzie mój, oj będzie ! :-)
OdpowiedzUsuńwygląda ślicznie, bardzo lubię takie delikatne cienie :)
OdpowiedzUsuńSzukałam czegoś na Allegro i znalazłam oferte sprzedazy tego cienia. Postanowiłam jednak poszukać recenzji i trafiłam na Twoją. I co sie okazało? Mianowicie sprzedawca ukradł Twoje zdjęcia!
OdpowiedzUsuńGrr.. dasz linka?
UsuńDziękuję za Twój komentarz. :) Staram się odpowiadać na wszystkie pytania. Jeśli Twoje pominęłam, zadaj je raz jeszcze, bo czasem część mi umyka.
Komentarze zawierające spam, lokowanie produktów i linki reklamowe do innych stron nie będą publikowane.