Kilka bubli nie wartych zakupu - kiepska wcierka, dwie pomadki, bronzer i krem pod oczy

Zazwyczaj rzadko piszę o bublach, bo również nie często zdarza mi się na nie trafiać. Większość zakupów planuję i sprawdzam wcześniej recenzje, ale oczywiście czasami wrzucam do koszyka coś spontanicznie, szczególnie jeśli cena jest niska. Nie zawsze okazuje się to dobrym pomysłem. Dzisiaj mam dla Was kilka bubli, których lepiej nie kupujcie!

Zaczniemy od dwóch szminek, których najbardziej mi żal, bo nie kolory są tutaj problemem ale formuła. Oba odcienie bardzo mi się podobają i na pewno chętnie bym je nosiła, gdyby nie... no właśnie.

Paese, pomadka z olejem arganowym

Kolor 39 jest dość niespotykany, bo to twarzowa, ruda czerwień. Niestety pomadka sama w sobie wysusza usta i jest mało trwała, do tego ma kiepski, babciny zapach. Wysuszanie ust mogłabym jej wybaczyć, gdyby miała chociaż średnią trwałość. Niestety, z ust znika w ekspresowym tempie, choć wystarcza jej czasu, aby zatroszczyć się o pojawienie suchych skórek.

Makeup Revolution, Lip Lava, Tremor

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego płynne pomadki MUR z serii Lip Lava zbierają jakiekolwiek pozytywne recenzje. Kolor Tremor, choć to wdzięczny róż, maksymalnie podkreśla suche skórki, nawet te o których istnieniu nie miałyście pojęcia przed nałożeniem produktu. Brzydko zasycha i mimo matowej konsystencji wcale nie jest trwała. Szkoda, bo kolory z tej serii są świetne.

Alterra, nawilżający krem pod oczy

Lubię produkty Alterry za niską cenę i zazwyczaj dobre składy. Ten nawilżający krem z białą herbatą wrzuciłam do koszyka w nadziei, że nada się do stosowania na dzień. Niestety, z okolicami moich oczy nie robi zupełnie nic, więc równie dobrze mogę nie nakładać go w ogóle. Nie nawilża, nie napina. Jedyny jego plus to fakt, że nadaje się pod makijaż, więc może dla osób z tłustą cerą będzie akurat w porządku.

Gliss Kur, Hair Active Tonic

Produkt ten ma dość ciekawy, prosty skład, więc wydawać by się mogło, że będzie działać całkiem fajnie. To wcierka, która z założenia ma przyspieszać porost włosów, jednak nie dość, że nie robi tego w cale, to dodatkowo przetłuszcza włosy i sprawia, że są dziwnie sztywne i nieprzyjemne w dotyku u nasady. Plus za butelkę z dozownikiem, przydaje się do innych wcierek.

Wibo, Baked Mix Bronzer

Uwielbiam produkty tego typu. Dające rozświetlenie i takie, których można używać na kilka sposobów. Taki właśnie z założenia miał być rozświetlający bronzer Wibo, jednak mimo teoretycznej wielofunkcyjności nie potrafię znaleźć dla niego ani jednego zastosowania. Jako bronzer zupełnie się nie nadaje, bo nie wygląda po prostu ładnie na twarzy. Tworzy dziwne plamy, a rozświetlenie nie jest miłe dla oka. Choć pojedyncze paseczki wyglądają całkiem ciekawie, to jako cienie również zupełnie się nie spisują, bo już po roztarciu nie zostaje po nich nic poza drobnym brokatem i jakimś echem koloru. Szkoda, bo to mógł być naprawdę fajny produkt! 

*

Koniecznie dajcie znać, czy i Wam zdarzyło się ostatnio kupić kiepski produkt :)