Pielęgnacja moich włosów we wrześniu - kolejne rozjaśnianie refleksów, mocne słońce i słona woda

Moje włosy we wrześniu przeżyły naprawdę sporo. Tydzień temu kolejne rozjaśnianie, a wcześniej niesamowicie słoną wodę na Cyprze oraz niezliczone ilości wysuszających promieni słonecznych. Miniony miesiąc był dla nich zdecydowanie pełen wrażeń, jednak po wizycie u fryzjera i podcięciu dosłownie kilku centymetrów końcówek wyglądają znów jak nowe. Ich stan to również zasługa pewnych produktów. Jakich i jak wyglądała pielęgnacja moich włosów? Zapraszam do czytania!

Kolejne rozjaśnianie refleksów

_______________

Jak dobrze wiecie, dwa miesiące temu zostały wykonane na moich włosach lekkie refleksy przy użyciu Silaplexu, który sprawił, że zabieg w żaden sposób nie odbił się na ich stanie. Efekt sprawił, że postanowiłam rozjaśnić je po raz drugi tydzień temu, aby uzyskać jaśniejszy efekt. Tym razem również zdecydowałam się na rozjaśnianie przy użyciu Silaplexu, gdyż uważam, że cena tego zabiegu jest niczym w porównaniu do tego, jak bardzo chroni on włosy od zniszczeń podczas tego typu zabiegów. Pytacie o moje wrażenia i o to, w jakim stanie są obecnie moje włosy. Zdecydowanie słona woda i słońce na Cyprze dały się im we znaki bardziej, niż samo rozjaśnianie, a po drugim zabiegu jestem baaardzo zadowolona z efektu. Nie widzę na włosach specjalnych zniszczeń, choć muszę przyznać, że podwójny zabieg rozjaśniania sprawił, że przyłożyłam się do pielęgnacji moich włosów ze zdwojoną siłą, więc we wrześniu moje włosy miały miesięczne spa. :)

Słońce, woda, piasek...

_______________

Morze Śródziemne w okolicach Cypru jest wyjątkowo słone, przez co moje włosy po każdej kąpieli wyglądały jak oblepione solą strąki. Jeśli dołączyć do tego bardzo mocne słońce, to mamy włosową katastrofę. Gdyby nie pielęgnacja, wyglądałyby naprawdę źle! Znając działanie słonej wody i słońca na moje włosy, na wyjazd zabrałam spore ilości olejków. Z tego względu moje włosy przez większość dnia były porządnie naolejowane, aby zminimalizować efekt działania na nie soli i słońca. Bardzo polecam Wam ten sposób! Włosy na plaży wyglądają po prostu na mokre, a nałożenie olejku bardzo redukuje możliwość ewentualnych zniszczeń. Ja w tym roku używałam do tego celu głownie tego olejku (baaardzo polecam, jest genialny, tani i wystarcza na długo!) oraz olejku z pestek moreli Alterry, o którego istnieniu zapomniałam i o którym przypomniała mi ostatnio koleżanka. 

Pielęgnacja moich włosów

_______________

Dwa wspaniałe kosmetyki nie znalazły się na powyższym zdjęciu ze względu na fakt, że dobiły dna na Cyprze i postanowiłam nie wieźć jednak pustych opakowań ze sobą jedynie, aby zrobić im zdjęcia. :) Zasługują jednak na uwagę! Pierwszym z nich jest nowość Nivei, odżywka Diamond Volume Care. Po zmianie składu wersji Long Repair nie trafiłam jeszcze na podobnie działającą na moje włosy odżywkę, ale ta nowość to dosłownie jej kopia, jeśli chodzi o samo działanie. Cudownie wygładza i nawilża, dla mnie bomba! Jeśli mówimy o Nivei, to we wrześniu służył mi świetnie również szampon tej firmy, w wersji Repair & Targeted Care. O nawilżenie moich włosów na Cyprze dbała również stara, niezawodna maska Alterra Granat&Aloes. 

Na zdjęciu wyżej widzicie zestaw Schwarzkopf Fibreplex, czyli kosmetyki w tym samym stylu co Silaplex czy Olaplex. Fibreplex działa podobnie do Silaplexu (choć Silaplex nieco mocniej i wolę jego zapach), ale wydaje mi się, że jest najtańszy ze wszystkich produktów w tym stylu. W skrócie - Silaplex i Fibreplex to produkty do stosowania w domu po zabiegach np. rozjaśniających lub do bardzo zniszczonych włosów w celu ich odbudowania. Są to jedyne kosmetyki, które faktycznie fizycznie odbudowują włosy, gdyż wiążą mostki siarczkowe. Cenę Fibreplexu i miejsca, w którym jest dostępny sprawdzicie TUTAJ (KLIK). Silaplex to natomiast mój ulubieniec firmy Montibello, którego cały zestaw został dwukrotnie zastosowany podczas rozjaśniania moich włosów. Dostaniecie go najłatwiej w salonach fryzjerskich lub na allegro. U mojej fryzjerki 100 ml Silaplexu 3 to koszt 40 zł. 

Ciekawe odkrycia pielęgnacyjne września

_______________

We wrześniu udało mi się odkryć również dwa ciekawe produkty drogeryjne. Pierwszym z nich jest nowość wśród masek Gliss Kur, wersja Oil Nutritive (w wersji złotej, błyszczącej, bo żółta ma taką samą nazwę, ale inny skład). To wręcz bomba emolientowa! Już na drugim miejscu w składzie ma masło shea, a później naprawdę sporo naturalnych olejów. Jest wręcz idealna do włosów rozjaśnianych, zniszczonych, suchych czy niedociążonych. Dla moich włosów jest wręcz zbyt emolientowa i muszę używać jej w mniejszych ilościach. 

Drugie odkrycie to... serum silikonowe Biosilk w wersji Marakuja Oil. Klasycznego Biosilku używałam w gimnazjum (jak pół Polski), jednak później do jego składu wepchnięto alkohol i po pewnym czasie zaczęto masowo go unikać, bo równie masowo zaczął przesuszać włosy Polek. Na pewno pamiętacie tę historię. :) Obecnie w klasycznym "jedwabiu" alkoholu już nie ma, ale Biosilk wciąż ma taką, a nie inną opinię. Wersja Marakuja Oil ma jednak bardzo dobry skład, głównie oczywiście silikonowy, z dodatkiem olejków. Dodatkowo ślicznie pachnie, no i kosztuje 2,99. Polecam ;).

*

Jeśli macie jakiekolwiek pytania dotyczące włosów i nie tylko lub potrzebujecie rady w jakiejś kwestii, piszcie śmiało w komentarzu. :)